Moi bardzo schanowne Panie i Panowie, dziękuję wszystkim odpowiedzialnym tu na miejscu – szczególnie Panu, szanowny Księże prof. dr.Tschirschnitz i Pani, szanowna Pani burmistrz Danuta Górska za to, że umożliwiliście tą uroczystość pobłogosławienia krzyża pamiątkowego na tym starym ewangelickim cmentarzu w Szczytnie. Dziękujemy także aktywnym Towarzystwa Kulturalnego „Heimat”, którzy starali się o tą piękną ramę tej uroczystości i za troskliwą i dobrą organizację następującego szweckiego stołu. Dzisiejszy dzień, to szczególny dzień:
• Szczególny dla wielu w śród nas, którzy tu się jeszcze urodzili i dzisiaj daleko od swej ojczyzny żyją.
• Szczególny dla innych w tym kręgu, których przodkowie pochodzą z tego rejonu, dla których słowo „Mazury” ma specjalny dżwięk: Cudowny krajobraz, na który można być dumnym, kiedy się tutaj ma swoje etniczne korzenie.
• Szczególny dla tych z kręgu Towarzystwa Kulturalnego „Heimat”, których długoletnie starania na ten dzisiejszy dień, w szczególny sposób się dzisiaj docenia.
Coś szczególnego jest ten dzień i dla mnie, dla większości z nas: on wskazuje nam drogę wspomnienia, żałoby i pojednania.
Wspomnienie:
Moi przodkowie pochodzą od wielu wieków z tego rejonu,
miałem możliwość prześladować moje pochodzenie aż do generacji moich
pra-pra-pra-pra-pra-dziatków i -babci. Jak wezmę tylko tą
ograniczoną, weryfikowaną kolejność moich przodków, to
naliczę 640 pradziatków i prababek. Przypuścmi, że każda z
tych par miała przeciętnie pięcioro dzieci – raczej skromne
szacowanie, bo pod tym względem nasi przodkowie byli aktywni i
wytrzymali – to przyjdę w ciągu tylko trzech stuleci na 1600
bezpośrednich krewnych, nie licząc kuzynki i kuzynów.
Wszyscy byli Mazurami. Ja też jestem Mazurem. Ja jestem dumny z tego.
Dumny na tylu przodków, którzy się z mazurskiej
ziemi, albo lepiej wyrażone z mazurskiego piasku, wyżywiali. Dumny z
tych ludzi, którzy prowadzili mozolne, ciężkie, ale
wielokrotnie zadowolone życie. Wierzący w Boga, błagali w tarapatach, w
swych protestanckich kościolach o Bożą pomoc, w dobrych czasach
dziękowano Bogu. Aby się zapewnić Bożej pomocy zmawiano jeszcze
dodatkową modlitwę, przez dziurkę klucza sąsiednego kościoła
katolickiego. Nigdy nie wiadomo! Wielokrotnie zadowolone życiorysy. Tak
bywało to od wieków i tak miało to iść dalej jeszcze przez
wieki. Ci którzy w rolnictwie albo w rzemiosle nie mieli
utrzymania, imigrowali na Zagłębie Ruhry: Gelsenkirchen, Bochum, Herne
i Herten stały się centrami imigrantów z powiatu Szczytno.
Gelsenkirchen dostało dodatkową nazwę „Małe
Ortelsburg”. W 1920 roku dwie trzecie ludności miasta
pochodzilo z Mazur. Nazwiska jak: Schimanski, Kuzorra, Szczepaniak,
Pogorzelski, Pokorra albo Gryczan stały się typowymy nazwiskami
Westfalii.
Załoba:
To wszystko zakończyło się 19 stycznia 1945 roku. Rozkaz dzienny
rosyjskiego pisarza Ilja Ehrenburga zmienił życie i umieranie ludzi na
poludniowych prusach wschodnich: „Niemcy nie są ludzmi...Jak
zabiłes Niemca, to zabij jeszcze jednego... nie ma nic weselszego jak
niemieckiego trupa... Zabijaj!” Prusy wschodnie były pierwszą
częścią kraju na który wkroczyła Armia Radziecka. Rozkaz
Ehrenburga wykonano konsekwentnie, brutalnie i długotrwale. Dużo ludzi
zgubiło swoje życie. Znęcania trafiły przede wszystkim bezbronnych
dzieci, kobiet i starych ludzi, w sród nich moja wtedy
15-letnia matka i mój 82 lat stary pradziadek. Dużo
Mazurów uciekło w niepewną przyszłość. Większość z nich
szukało na zachodzie kraju swój nowy dom, połączony z
długoletnią, beznadziejnią odyseją – z jednego mieszkania
tymczasowego do drugiego, bezmiłośnie wydaleni. Wielu z nich nie
zobaczyło nigdy więcej swojej ojczyzny, inni po dziesięcioleciach.-
Na Mazurach został otworzony nowy rozdział historii.
Ja sam urdoziłem się w Niemczech Zachodnich. Wyrosłem tam, (jakie szczęście) w uchronionych warunkach. Rodzinne rozmowy o mazurskiej ojczyżnie należały do ciągle się powtarzających rituałów niedzielnych, świątecznych i na spotkaniach rodzinnych. Rozmowy które ja, jak większość młodych ludzi w moim wieku, mieliśmy dość. Dzisiaj przepraszam za to moje nastawienie: Te rozmowy były rozpaczające próby przezwyciężenia głębokiej żałoby i niezwykłego bólu straty ojczyzny. Były one terapią.
Pojednanie:
W Starym Testamencie w księdze Kaznodzeii czytamy: „Wszystko
ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę: i
wtedy zaczyna się znane nam wyliczanie, gdzie na końcu czytamy:
„Jest czas miłowania i czas nienawidzenia; jest czas wojny i
czas pokoju.” Nienawiści mieliśmy już ponad miarę między
Polakami i Niemcami w tym rejonie. Nienawiści, cierpień i śmierci.
Historia
się odwróciła:
7 grudnia 1970 roku Willi Brandt,
dawny kanclerz Republiki Federalnej Niemiec, padł przed pomnikiem
warszawskiego getta na kolana – z silnym wyrażeniem prośby o
wybaczenie do Narodu Polskiego. Do tego chciałbym się z mojego
wewnętrznego stanowiska bez zastrzeżeń dołączyć. Skonsternowany,
głęboko wzruszony stoję przed cierpieniamy, które Niemcy
uczynili Polakom.
Od wielu lat obserwujemy radosne znaki porozumienia miedzy Polakami i Niemcami, i to szczególnie w tym rejonie. My członkowie Wpólnoty Powiatoweg Ortelsburg czujemy się do miasta i powiatu terażniejszego Szczytna w szczególnej mierze połączeni: Do tej krainy, do jej historii i szczególnie do tych tu dzisiaj żyjących ludzi. My chcielibyśmy razem z Wami, drodzy polscy przyjaciele, dać przyczynek do porozumienia międzynarodowego. Pozwólcie nam razem być przykładem udanego pojednania. Szczególnie ten rejon, który w przeszłości miał tyle konfliktów, nadaje się w specjalnej mierze do tego. „Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę...” Okres nienawiści i wojny miał swój czas, teraz pokój ma mieć swój czas. Starajmy się pozostawić ostani cień sprzeczności za nami. Pozwólcie nam kroczyć wspolnie w niemiecko-polską przyjażn. Bądzmy godnym wzorem do naśladowania w Europie.
Niechaj ten krzyż pamiątkowy stanie się bezustannym symbolen pojednania między nami.